Dzień 17 ::
Postaraliśmy się dzisiaj obudzić w miarę wcześnie (w sumie to nie trudna sprawa bo słońce tak nagrzewa busika, że trzeba się prędko z niego ewakuować), aby zdążyć dojechać około południa do miasta Catania. Spieszyliśmy się tam na targ. Na szczęście zdążyliśmy zanim większość sprzedających zaczęła zwijać swoje stoiska z rybami, mięsem, serem, warzywami i owocami oraz z włoskimi przysmakami jak przyprawy, orzeszki, oliwki i wiele innych. Zrobiliśmy dość spore zapasy pysznych rzeczy. Na kolacje kupiliśmy świeże surowe krewetki królewskie. Zmęczeni i spragnieni zamówiliśmy w barze lemoniadę ze świeżego soku z cytryny. Po pierwszym zachłannym łyku prawie ją wypluliśmy, ponieważ zamiast cukru oni dodają sól.
Z Catani pojechaliśmy zboczami pod wulkanem Etna zobaczyć wąwóz Alcantare. Po drodze kupiliśmy w winiarni wino z winorośli rosnących na Etnie. Wąwóz ten to podobno jedna z najpiękniejszych atrakcji geologicznych Sycylii. Lawa Etny wytworzyła bazaltowy wąwóz, który w niektórych miejscach sięga wysokości 50 m. Woda jest tam okropnie zimna. Ja ledwo wytrzymałam stojąc po kolana kilkadziesiąt sekund a Kuba odważnie pomaszerował aż za zakaz wstępu. Szybko został stamtąd ściągnięty przez gwiżdżącego pilnowacza. Noc spędzamy w spokojnej miejscowości nad morzem, już bliżej Mesyny, skąd jutro promem zamierzamy przeprawić się na kontynent.