Ostatnim naszym przystankiem w Kambodży jest Siem Reap. Stąd przez trzy dni wyruszaliśmy naszymi wypożyczonymi za 2$ rozklekotanymi rowerami zwiedzać kompleks Angkor, czyli dawne imperium Khmerskie. Codzienne rowerowe wycieczki okazały się dla nas nie lada wyzwaniem. Po pierwsze dlatego, że byliśmy odwodnieni i osłabieni z powodu ciągnacyjnych się problemów żołądkowych, po drugie z powodu dużych odległości do pokonania (do samego kompleksu z miasta jet 7 km, a dystanse pomiędzy kolejnymi świątyniami też nie są małe), po trzecie rowery i drogi…
Z wyspy Koh Rong wróciliśmy do miejscowości Sihanoukville, która stała się naszą bazą wypadową i miejscem załatwiania sprawunków przed zwiedzaniem ciekawszych punktów w okolicy. Miejscowość ta wyjątkowo nie przypadła nam do gustu. Pierwszego dnia czekając na łódkę naoglądaliśmy się na gwarnej plaży, przy szeregu kiepskich restauracji, wożących się z młodymi dziewczynami podstarzałych anglików klasy robotniczej. Zawsze też, jak tu byliśmy było jakoś tak wyjątkowo gorąco i duszno, co nas bardzo umęczyło, kiedy chodziliśmy po mieście z plecakami pokonując niemałe wzniesienia.…
Koh Rong Można się pokusić o stwierdzenie, że wyspa Koh Rong to siostrzana wyspa dla Koh Rong Samloem. Jest, jednak to siostra bardziej towarzyska i głośna. Wzdłuż piaszczystej plaży, która jest zarazem jednĄ z większych dróg na wyspie, ciągną się liczne miejsca noclegowe, knajpki, restauracje, sklepiki i imprezownie. To tu wieczorem zbierają się ludzie, aby pooglądać tańczących z ogniami, bawiących się hula-hop, śpiewających i grających na gitarkach, (ośmielę się ich tak nazwać) hipisów naszych czasów. Tu też swoje świeże owoce morza…
Po polenieniu się, spenetrowaniu wszystkich dostępnych nam na wyspie Koh Rong Samloem miejsc, po podglądaniu życia podwodnego i tego spokojnego na wyspie zdecydowaliśmy się przenieść na położoną niedaleko, o siostrzanie brzmiącej nazwie wyspę Koh Rong, która miała być z kolei bardziej „rozrywkowa”. Zamiast płynącą tam super szybką łódką, postawiliśmy dostać się tam „zwykłą” łodzią, co oznaczało dla nas to, że płynąc spokojnie będziemy mogli jeszcze nacieszyć oczy widokiem innej części wyspy z perspektywy wody. Do tego była to opcja tańsza. Jak…
Kiedy lekko trzaśnięci chorobą morską wysiedliśmy z tak zwanego speedboata wiozącego nas z Sihanoukville na wyspę Koh Rong Samloem- oniemieliśmy. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że znaleźliśmy się w raju. Lazurowa płyciutka woda, wzgórza pokryte dżungla, palmy zwisające nad plażą, dyskretnie wkomponowane w nadbrzeżne drewniane domki i małe bungalowy, no i ten piasek. Bialutki i sypki, jak mąka. Do pełni szczęścia zabrakło nam tylko rezerwacji na nocleg, a znalezienie wolnego miejsca i to w założonej przez nas cenie poniżej 30 dolarów (przyzwyczajeni do cen…
Bokor Po przejechaniu naszym turbo skuterkiem (tym razem trafiliśmy na prawie nieśmigany i mocny) około 40 kilometrów za miasto Kampot znaleźliśmy się przy rogatce u podnóża góry, na szczycie której znajdował się cel naszej dzisiejszej wycieczki, czyli Bokor Hill Station. Po zapłaceniu pól dolara za wstęp na teren Parku Narodowym Phnom Bokor, posunęliśmy dalej serpentynami w goreć, nowiutkim asfaltem. Stopniowo drogę zaczęły okalać coraz bardziej porośnięte przez roślinności tropikalną zbocza. Z ich głębi wydobywały się donośne odgłosy jej mieszkańców. Przez chwile poczuliśmy…
Kampot Do Kampot z Kep dojechaliśmy dość szybko, bo chyba w niecałą godzinę. Zostaliśmy wysadzeni, jak by się wydawało na dworcu autobusowym (dużo powiedziane) na obrzeżach miasta. Było to mylne wrażenie. Przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy się na rondzie, gdzie na środku królował wielki owoc durianu. To musiało być centrum miasta 🙂 Po prostu Kampot nie jest zbyt dużym miastem. Ulice są dość puste i spokojne. Zycie tu się toczy swoim tempem, pośród starych kolonialnych budynków upstrzonych w dużej mierze kablami, reklamami i…
Koh Tonsay || Relaks na króliczej wyspie z małą próbą oszustwa w tle.
Koh Tonsay Pierwsze dni Nowego Roku zaplanowaliśmy spędzić na pobliskiej (oddalonej ok.4 km od Kep) niewielkiej wyspie Koh Tonsay zwanej Rabbit Island . Potoczna nazwa wyspy bynajmniej nie wzięła się od biegających po niej królikach, a od jej kształtu. Transport Na wyspę dotarliśmy niewielką łódką. Na szczęście niezbyt na niej kiwało, bo mieliśmy po Sylwestrowego lekkiego kaca. Poznaliśmy w czasie drogi dwóch sympatycznych pakistańskich inżynierów. Po miłej rozmowie zostaliśmy serdecznie zaproszeni do odwiedzenia ich w rodzimym kraju. Nocleg Nocleg tym…
Delta Mekongu || życie mieszkańców i szopka z przekroczeniem granicy.
Delta Mekongu Dzień rozpoczęliśmy jeszcze przed wschodem słońca. Spakowani ulokowaliśmy się w restauracji na tarasie. Wcinając bułkę z omletem, naszym oczom ukazał się rozświetlony wschodzącym słońcem widok na rzekę. Nie można powiedzieć, że był piękny, bo co jest pięknego w domach z blachy i wodzie, ale był majestatyczny. Między tą blachą i wodą w każdym kącie toczyło się życie. Tu ktoś mył o zgrozo w rzeczne zęby, tam kury witały wschód rozciągając swoje skrzydła, tu na łódce łowiono ryby, tam…
wycieczka Delta Mekongu Nasze tym razem jak się okazało mocno turystyczne zwiedzanie Delty Mekongu rozpoczęło się z samego rana. Zaopatrzeni w kanapki na drogę grzecznie zajęliśmy miejsce w autokarze wypełnionym innymi zwiedzającym. Z małą przerwą, po około trzech godzinach dojechaliśmy jak dobrze pamiętam do miejscowości Cant Theo. Zostaliśmy tam usadzenie w wieloosobowe łodzie. W tym miejscu najciekawszym punktem miało być pływanie po wodnym markecie. Jak dopłynęliśmy na miejsce zamiast setek mniejszych i większych łodzi wymieniających między sobą towary zostaliśmy zaledwie…