AZJA Z PLECAKIEM || 2015-16 KAMBODŻA

MONKEY MAYA || OJ BYŁO TU MIŁO

Z wyspy Koh Rong wróciliśmy do miejscowości Sihanoukville, która stała się naszą bazą wypadową i miejscem załatwiania sprawunków przed zwiedzaniem ciekawszych punktów w okolicy. Miejscowość ta wyjątkowo nie przypadła nam do gustu. Pierwszego dnia czekając na łódkę naoglądaliśmy się na gwarnej plaży, przy szeregu kiepskich restauracji, wożących się z młodymi dziewczynami podstarzałych anglików klasy robotniczej. Zawsze też, jak tu byliśmy było jakoś tak wyjątkowo gorąco i duszno, co nas bardzo umęczyło, kiedy chodziliśmy po mieście z plecakami pokonując niemałe wzniesienia. Zawsze też coś mi wtedy dolegało. No jakoś niestety mam złe skojarzenia z tym miejscem

Wsiedliśmy więc czym prędzej na wypożyczony skuter i obładowani plecakami udaliśmy się na dosłowne odludzie, do małego ośrodka z kilkoma domkami i pokojami wieloosobowymi. Monkey Maya wklejona jest miedzy plażę, a skraj dżungli. Bardzo miło spedzilismy tu czas.

W ciągu dnia próbowaliśmy zwiedzić pobliską dżungle skuterem, co okazało się słabym pomysłem, bo w pewnym momencie nie daliśmy rady pokonać dzikiego terenu. Zamiast tego pojechaliśmy do pobliskiego rezerwatu, ale nic godnego uwagi w nim nie znaleźliśmy. Dżunglę zdobyliśmy za to pieszo następnego dnia.

Wieczorami graliśmy w szachy i czytaliśmy książki, popijając zimne piwko. Co godzinę barman wzywał gości dzwonkiem na darmowego szota. W czasie naszego pobytu dotknęła wszystkich informacja o śmierci Davida Bowiego. W tle więc leciały co jakiś czas jego najbardziej znane kawałki.

Tak pamiętam pobyt w tym miejscu. Jedynym minusem było pogryzienie mnie, zapewne przez muszki piaskowe. Niemiłe i bardzo swędzące doświadczenie.

You Might Also Like