Macedonia || Kratovo
W Kratovie rano udaliśmy się do sklepu po świeże pieczywo. W sklepie zaczepił nas mężczyzna pytając skąd jesteśmy itp. Zaproponował nam abyśmy poszli z nim kawałek to pokaże nam polski magazyn podróżniczy z artykułem o miejscowości. Okazało się, że jest tutejszym dziennikarzem i prowadzi coś na wzór agencji turystycznej. Jednocześnie promuje wśród turystów region. Znaleźliśmy się w jego biurze, a raczej pokoju z licznymi pamiątkami do kupienia. Zostaliśmy ugoszczeni przez jego żonę kawą, ciastem, cukierkami i chlebem z regionalna solą z przyprawami. Okazało się, że wytwarzana jest przez jego rodzinę i ma sekretną recepturę. Bardzo nam zasmakowała, wiec kupiliśmy 3 woreczki, a jeden razem z ciastem dostaliśmy w prezencie. Dostaliśmy też propozycje napicia się brandy ale 9 to trochę dla nas za wcześnie na takie trunki tym bardziej, że zaraz lecimy samochodem dalej. Podczas wizyty zostaliśmy zasypani licznymi artykułami, książkami i opowiadaniami na temat Kratova i tego czym może pochwalić się Macedonia. Nie planowaliśmy dłużej zostać w Kratovie, a czas nas gonił więc nie skorzystaliśmy z wycieczki po miasteczku wraz z gospodarzem.
Kuklica
10 kilometrów dalej obejrzeliśmy formacje skalne Kuklica. Podczas drogi do Parku Narodowego Mavrovo mieliśmy jeszcze kilku krotnie okazję rozmowy z tubylcami.
Na światłach na obrzeżach Skopje dopadli nas myjący szyby. Mimo naszych wyraźnych słów no, no i machania rękami umyli nam szybkę. Nie zaznajomiona jeszcze z tutejsza walutą dałam im jakiś grosz aby się odczepili ale okazał się za mały. Domagali się euro. Zbawieniem okazało się zielone światło. Obrzeża Skopje skrzypią biedą.
Kolejna rozmowa odbyła się na stacji benzynowej. Obsługujący dystrybutor sympatyczny młody chłopak zaczął wypytywać Kubę o Polskę. Pytał się czy jesteśmy w Unii, czy mamy euro i czy możemy jeździć do pracy do Niemiec i Anglii. Powiedział, że też by chciał aby w Macedonii tak było. Okazało się że zarabia 200 euro miesięcznie.
Obwodnica Skopje
Trasa i warsztat
Od kilku dni Kuba obserwował jedną oponę, która sprawiała wrażenie nieźle przekoszonej i nadmiernie ścierała się na niej jedna strona. Widząc więc otwarty w niedzielę mały warsztat samochodowy podjechaliśmy do niego aby na kanale zobaczyli w czym problem. W dogadaniu się z mechanikami pomagał nam dość słabo ale mówiący po angielsku chłopak. W kole jest jakaś dekonstrukcja z która nie powinniśmy jeździć. Zapewne koło zostało gdzieś uderzone. W czasie naprawy opony chłopak się rozgadał. Okazało się że jest inżynierem chemii po 8 latach studiowania w Turcji i Macedonii. Pracuje w firmie produkującej mydła w płynie i płyn do zmywania. Pochwalił się też własnej receptury stojącymi na oknie płynami do spryskiwaczy. Akurat płyn taki nam się skończył. Chcieliśmy kupić ale dostaliśmy go w prezencie. Chłopak jeszcze zdążył nam pokazać dyplomy właściciela warsztatu- byłego mistrza Macedonii w motorcrossie. Naprawa koła kosztowała 7 euro. Jest ono teraz bardziej proste ale jeszcze nie idealne.
Park Narodowy Mavrovo
Przejechaliśmy przez Parki Narodowy Mavrovo. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze na obiad. Jedzenie było wyśmienite i nie drogie. Ja wzięłam pieczony ser, papryki nadziewany serkiem kremowym i sałatkę. Kuba dostał idealnie zrobione cielęce steki z kością. W końcu dogodziliśmy sobie nieco kulinarnie ponieważ w Rumuni jedzenie było przeciętne. Droga z jeziora do kolejnego punktu miasteczka Ochryda nad jeziorem Ochrydzkim prowadziła przez niesamowite góry i między nimi. Były one tak porośnięte roślinnością iż czuliśmy się, jak w jakiejś tropikalnej dżungli.
Ochryda
W Ochrydzie zatrzymaliśmy się w samym centrum miasteczka przy promenadzie. Mieliśmy doskonały punkt wypadowy aby poobserwować kurortowe, tętniące życiem i pełne turystów miasteczko, z którego znana jest Macedonia.