Dzień 12 ::
Barcelona, Barcelona dzisiaj nasza przez ponad 12 godzin!
Do Barcelony dotarliśmy z naszej miejscowości Ocata pociągiem. Zatrzymaliśmy się na ostatniej stacji skąd mięliśmy dogodne połączenie metrem z cala stolicą Katalonii. Na początek mały problem z kupnem biletu. Najpierw ciężka decyzja, jaki najlepiej kupić, a następnie trudności z rozmienieniem pieniędzy na niego (maszyna nie miała wydać reszty). Grube euro rozmieniliśmy przy okazji wypicia na pobudkę i rozruch esspreso. Mimo wsadzenia drobnych do automatu pomylił się on i wydrukował trefny bilet Kubie. Nie mógł on przez to przejść przez bramkę. Na tym kłopoty z komunikacja się skończyły. Po kilku przesiadkach z jednej linii do drugiej, z metra do autobusu komunikacje na koniec dnia mieliśmy w jednym palcu.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Pavello Mies van der Rohe- pawilonu zaprojektowanego przez modernistycznego architekta na targi światowe w 1929 roku. Z racji mojego zawodu dla mnie to była atrakcja z serii „must see!!”. Ze względu na cenę biletu i z uwagi, iż w zasadzie większość było widać z zewnątrz do środka weszłam tylko ja. Delikatnie się zawiodłam, ponieważ obiekt znam na pamięć i brakowało w nim kilku elementów z epoki. Kolejnym punkt to muzeum Fundacio Joan Miro, w którym zobaczyliśmy wiele ciekawych dzieł Miro (obrazy i rzeźby) oraz ciekawy w formie budynek muzeum zaprojektowany przez Serta. Kolejnym muzeum, jakie dzisiaj zobaczyliśmy była MACBA (muzeum sztuki nowoczesnej). I znowu ciekawy, minimalny w formie budynek natomiast mało ciekawych dzieł. Lekko już zmęczenie zatrzymaliśmy się na Kebaba. W czasie posiłku dowiedzieliśmy się, że druga westka jest już na chodzie!! Wzmocnieni posiłkiem i pocieszeni nowiną udaliśmy się na tour po dziełach Gaudiego. Zobaczyliśmy Casa Batllo, Casa Mila, Sagrada Familia oraz Parc Guell. Przy Casa Mila mała przerwa na fajny sklep z gadżetami i z wyposażenie wnętrz. W parku udało nam się trochę odpocząć i najeść się cytrusów.
Na sam koniec dnia wróciliśmy na ten sam plac, od którego zaczęliśmy nasze zwiedzanie, czyli Placa D’Espanya. Tutaj obejrzeliśmy naprawdę niezły pokaz fontann połączony ze światłem i muzyką. Bardzo już zmęczenie z obolałymi nogami, bolącymi plecami wróciliśmy w okropnym ścisku i zaduchu metrem i pociągiem do „domu”.