EUROPA BUSEM || 2017 GRECJA KRETA

POŁUDNIOWO-ZACHODNIA CZĘŚĆ || ZŁOWROGI WĄWÓZ WIATRÓW I BAARDZO ZIELONA PLAŻA PREVELI

Aby dojechać do naszego dzisiejszego pierwszego celu czyli plaży Preveli ponownie wjechaliśmy w głąb lądu. Po drodze zatrzymaliśmy się w cukierni na nasze, jak już zapewne wiecie ulubione mini lodziki i zimną kawę. Udało nam się tez w końcu kupić świerzą rybę, o którą ku naszemu rozczarowaniu na Krecie było trudno. W większości miasteczek można dostać jedynie mrożone. Różne tłumaczenia takiej sytuacji słyszeliśmy. A to niedziela, a to wiatr za duży i jest sztorm, a to znowu mało ryb bo pełnia księżyca. Siedząc z rybą w siatce i lodzikami w ręku, zaczęliśmy patrzeć na stojący naprzeciwko nas samochód z otwartym bagażnikiem. Przyuważyliśmy kapiącą z niego wodę. Po odejściu od stolika przypuszczenia, ze kierowca prosto z niego sprzedaje rybki, zostały potwierdzone. Uuu jaki miał wybór. Zamiast sklepów rybnych trzeba było wypatrywać samochodów z cieknąca woda. Taka nauka. Obeszliśmy się tylko smakiem, no bo już zapas mamy.

Wąwóz Kourtaliotiko

Po przejechaniu dalszych kilkudziesięciu kilometrów ku naszemu zaskoczeniu przed nami wyrosły wielkie skały. Jak się okazało znaleźliśmy się w wąwozie  Kourtaliotiko nazywanym tez Asomatos czyli wąwóz wiatrów. Nazwa taka, bo ponoć wieje tu cały czas. To by się zgadzało. Ledwo można było ustać i trochę strachu przed wpadnięciem do niego było.

Wciśnięty jest on pomiędzy dwa pasma gór Kurupa i Ksiron. Wąska droga wije się przy urwisku, a nad głowami wyrastają nieco złowrogie w swoim surowym wyglądzie skały. W najwyższym miejscu wąwóz ma aż 600m. Skala może nie widoczna na zdjęciach, robi duże wrażenie na żywo. Podobno jest to jedna z największych naturalnych atrakcji środkowej Krety. Jestem gotowa na to przystać, bo widoki i klimat miejsca robi niezapomniane wrażenie.

Po wyjechaniu z wąwozu krajobraz zmienia się zupełnie. Wypalone słońcem żółte, puste zbocza gór kontrastują z zielonymi gajami oliwnymi . Zanim dojechaliśmy na  miejsce minęliśmy jeszcze obszar klasztoru Kato Moni Preveli i kilka porzuconych busów.

Plaża Preveli

Po ustawieniu busa pod odpowiednim kątem do wiatru (aby nie zgasł nam gaz w lodowce), opłaceniu 2E za parking i spakowaniu plecaków ruszyliśmy na plażę. Prowadzi na nią wąska, dość stroma, kamienna i nieco długa ścieżka.

Na szczęście pogoda nam w schodzeniu sprzyjała. Nie było skwaru i nawet pokropił deszczyk. Dopiero się nieco zasapaliśmy w drodze powrotnej, bo jak na złość wyszło wtedy słonce. Widoki w trakcie drogi, jak i na dole zdecydowanie warte poruszania trochę nogami.

Preveli to kolejna plaża położona obok gaju palmowego, ale tez przy ujściu rzeki Megalou Potamou do morza Libijskiego. Plaza zapełniona , ale w miarę kameralna. Pieczę nad porządkiem piastują tu stale rezydujące i podszczypujące co bardziej upierdliwych dla nich turystów gęsi. W razie potrzeby przy plaży znajduje się niewielki barek.

My na początek zrezygnowaliśmy z jej uroków i poszliśmy w głąb wąwozu. Ścieżka wiedzie wzdłuż rzeki, pomiędzy bujną roślinnością. Jest tu naprawdę zielono. Gdzieniegdzie widać jeszcze jednak popalone drzewa. Las palmowy dotknięty był pożarem w 2010r i spłonął praktycznie doszczętnie.

Ludzi po drodze naprawdę mało. Czym dalej szliśmy tym ścieżka stawała się bardziej wymagająca. Trzeba było trochę po omijać głazy, powchodzić na nie i zamoczyć w wodzie przynajmniej pół uda.

W drodze powrotnej trochę się z Kuba rozdzieliliśmy. Ja wybrałam bardziej dziką ścieżkę po drugiej stronie rzeki i musiałam zrobić skok przez płot na jej końcu, aby dojść na plażę. Trafiłam za to na stojącą obok małą kapliczkę. Kuba wybrał drogę wodą i właściwą stroną rzeki. Zaliczył przy okazji kąpiel w zielonej, zimnej otchłani wypełnionej rybami.

Jest to pierwsze miejsce na wyspie, które pomimo, ze jest atrakcją turystyczną, bardzo nam się spodobało. Chyba to dzięki właśnie tym turystom, którzy zadowolili się leżeniem na plaży i nie byli zaciekawieni tym co znajduje się nieco dalej.

 

You Might Also Like