Fiordy Zachodnie
Dojechaliśmy do Fiordów Zachodnich. Jest to najmniej popularne miejsce na Islandii wśród turystów. Drogi są tu gorsze, a aby przejechać rozczapierzony duży półwysep trzeba nadrobić sporo kilometrów. Nie ma tu też spektakularnych atrakcji turystyczny, ale warto, naprawdę warto się tu zapuścić. Z wybrzeża wjechaliśmy na ośnieżone szczyty, aby znów zjechać i przemierzyć serpentyny wijące się miedzy fiordami wrastającymi w morze arktyczne. Niby każdy cypelek wygląda podobnie, ale widziany na innym tle i z innej perspektywy odkrywa swoje niuanse.
Po drodze trafiliśmy na kolejne leniwie wygrzewające się foki.
Ísafjörður
W miejscowości Ísafjörður zatrzymaliśmy się na chwile. Skorzystaliśmy z dobrodziejstwa wodnego zasobu Islandii i umyliśmy samochód w jednej z wielu darmowych myjni, które znajdują się przy każdej większej stacji benzynowej. Napełniliśmy nasze żołądki kolejną pyszną zupom rybną i daniem rybnym. Stołowanie się w restauracjach jest bardzo drogie nawet dla mieszkańców wyspy. Najtańszy posiłek to zazwyczaj zupa i kosztuje około 60-70zł. Na szczęście porcje są duże i jedną mogą najeść się dwie osoby.
Po wjechaniu znowu wysoko w góry przy drodze wyrastała wysoka banda ze śniegu. Przy zachodzie słońca w oddali minęliśmy wodospad Dynjandi. Zatrzymaliśmy się na szczycie na skalistej pustyni. Po zachodzie słońca zaczęłam mój rytuał przygotowania się do snu. W samochodzie w nocy było bardzo zimno, zatem trzeba było się opatulić w warstwy, a miałam ich sporo;) Po zdjęciu wszystkich warstw dziennych ubieranie warstw nocnych zaczynałam od ciepłych skarpet, koszulki i piżamy pajaca (na tym etapie Kuba już odziany w warstwy dzienne i cieplutki pożyczony od Michała śpiwór w najlepsze leżał na spuszczonym materacu i czytał książkę.
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, ze nasz materac przestał spełniać swoja role po drugiej nocy.). Następnie wchodziłam w polarową wkładkę do śpiwora, a później ruchem dżdżownicy wbijałam się w śpiwór właściwy. Jeszcze tylko czapka i można się położyć. Najgorzej było jak po tym wszystkim zachciało się wyjść na zewnątrz w celu wiadomym.. Nie dość, że trzeba było wszystko powtórzyć w druga stronę to później wszystko od nowa. Wtedy Kuba już zaczynał wzdychać, że przeszkadzam mu w czytaniu, a czytać można tu całą noc przy świetle dziennym.