Niestety z dzisiejszego zwiedzania Zatoki Kotorskiej nici. W nocy dopadła mnie grypa żołądkowa w bardziej wzmożonej sile niż Kubę dzień wcześniej. Ponieważ miejsce, w którym nocowaliśmy było parkingiem przy plaży i zaczynał się na nim duży ruch, a do tego co jakiś czas zalatywało różnymi niezbyt przyjemnymi zapachami- zdecydowaliśmy się, że w takich okolicznościach przyrody skorzystamy z dobrodziejstw kempingu.
Staliśmy tuż obok jednego ale nie był w żadnym stopniu zachęcający do relaksu. 8 kilometrów dalej trafiliśmy na Auto Camp Avalone. Można się było na nim ulokować w cieniu pod drzewkiem oliwnym.
Dla mnie ten dzień był wyjęty z życiorysu. Praktycznie cały przespałam w busiku. Kuba przeszedł się w między czasie na pobliską, zatłoczoną plażę.