Trebinje i Mostar
Dzień zaczęliśmy od sprawdzenia przyczyny nadmiernego nagrzewania się bębna w jednym kole. Okazało się iż prawdopodobnie po wczorajszej próbie wykręcenia z parkingu zacisnął się mocno hamulec ręczny i już do końca nie odpuścił. Kuba sprawnie naprawił problem i ruszyliśmy w stronę Mostaru, który chcieliśmy dzisiaj zobaczyć.
Ponownie zatrzymaliśmy się w miejscowości Trebinje na kawę. Trafiliśmy na rynku na targ warzyw, ryb, serów i różnych innych wyrobów. Kupiliśmy oliwę i owoce. Już po chwilowym pobycie Bośniacy uderzyli nas dużo większą życzliwością i uśmiechem niż mieli je w sobie mieszkańcy Czarnogóry.
Do Mostaru jechaliśmy przez miejscowości Ljubinje i Stolac. Po drodze w zasadzie nie było oprócz tych miast żadnych zabudowań tylko góry, krzaki i góry. Mostar jest nieformalną stolicą Hercegowiny. Głównym zabytkiem miasta jest XVI wieczny kamienny Stary Most. Został zburzony podczas wojny w byłej Jugosławii przez Chorwatów w 1993 i ponownie odbudowany w 2004 roku.
Niewielka starówka jest zatłoczona przez turystów i naszpikowana sklepami z pamiątkami. Czuć w tym miasteczku wyraźny wpływ Turecki. Między innymi w sprzedawanych pamiątkach jak i jedzeniu. W jednej z knajpek zostaliśmy przez Turka podstępnie naciągnięci na dodatki do Cevapi w postaci bułki, kleksa ajwaru i kilku kostek cebuli, które przewyższały ceną danie mięsne. Zniesmaczeni tym zachowaniem, które dotarło niestety do nas z lekkim opóźnieniem opuściliśmy Mostar i pojechaliśmy do granicy Chorwackiej przy mieście Metković.
Mostar
Trebinje
Korčula
Jadąc w obranym przez nas kierunku musieliśmy jeszcze dwa razy wyciągnąć paszporty, ze względu iż ponownie wkraczaliśmy na terytorium Bośni i Hercegowiny ponieważ ma ona bardzo znikomy ale ma w tym rejonie dostęp do morza. Za każdym razem roześmiane służby celne pytały czy mamy coś do oclenia i czy przewozimy może narkotyki. Przejeżdżając prawie cały półwysep Pelješac dojechaliśmy do miasteczka Orebič, skąd promem pod wieczór przeprawiliśmy się na wyspę Korčula.
Na promie zostaliśmy zaczepieni przez trójkę młodzieży z Polski z prośbą o podwiezienie ich z portu do centrum miasta Korčula. Po drodze opowiedzieliśmy im po krótce o naszej podróży i życiu w busiku. Skoro już znaleźliśmy się w centrum Korčuli to postanowiliśmy ją zwiedzić wieczorową porą. Trzeba przyznać, że miasteczko, w którym zapewne urodził się podróżnik Marco Polo jest bardzo urokliwe. Pełne ciekawych zabytków, zakamarków, sklepików z wysmakowanymi pamiątkami i restauracyjek.
W poszukiwaniu noclegu znaleźliśmy się w miasteczku Lumbarda. Zatrzymaliśmy się na parkingu w porcie i poszliśmy do pobliskiego baru posłuchać zespołu grającego na żywo.