Dzień 24 ::
Obudziliśmy się o planowanej 6. Co się okazało wcale jeszcze nie świtało (przypominam, że nie mamy świateł i nie możemy jechać po ciemku). Poczekaliśmy zatem przy kawie i śniadaniu z wyjazdem do 7:20. Na początku drogi towarzyszył nam piękny, kolorowy wschód słońca. Przez okolice Salamanca, Valladolid, Burgos i Victoria Gesteiz udaliśmy się w stronę granicy z Francją. Po drodze znaleźliśmy hipermarket, w którym zaopatrzyliśmy się przede wszystkim w wino (30 butelek!). Kupiliśmy też kilka kiełbasek zwanych przez nasz szczurkami (z powodu zapachu), oliwę i kilka innych przysmaków dla siebie i bliskich. Udało się też na miejscu Kubie wymienić olej (była już taka konieczność). Pojechaliśmy dalej.
Droga prowadziła nas głownie przez tereny rolnicze, gdzie widoki co jakiś czas urozmaicały nam pasące się zwierzęta, a w szczególności konie, wiatraki i pagórki. W pewnym momencie krajobraz i architektura zmieniła się. Zaczęły nas otaczać gęsto porośnięte zielenią góry i strumyki górskie. Poczuliśmy się nieco jak w Tyrolu. Byliśmy już jakieś 30km przed granicą i zatrzymaliśmy się na ostatnie tankowanie w Hiszpanii (znacznie taniej).
Dalej niż do pobliskiego miasteczka dzisiaj już się nie udało dojechać. Powodem była awaria brązowej westki (wyciek oleju ze skrzyni). Dodatkowo już zaczął się zmierzch.
Przy akompaniamencie huczącej burzy, rwącego strumyka, pobrzękiwania dzwonka i hałasu przejeżdżającego co jakiś czas pociągu poszliśmy spać. Zobaczymy co przyniesie nam jutro.