ISLANDIA ISLANDIA 4x4 || 2015

ISLANDIA || Dettifoss i Godafoss / wulkan Krafla / prysznic / jeziora / muchy i komary / bezrybie w Akureyri

Przed snem towarzyszyły nam ciekawskie dwa małe baranki z mamą. Kręciły się one cały czas obok samochodu. Jak się podczas snu okazało czaiły się na osadzone na nim blotko. Nie dając nam spać i trzęsąc całym samochodem wycmokały go całkiem skutecznie.

Dotarliśmy dzisiaj do mniej uczęszczanej przez turystów północno-wschodniej części Islandii. Po zjechaniu z głównej drogi i przejechaniu około 50 km droga szutrowa dojechaliśmy do znanego z pierwszej sceny z filmu Prometeusz wodospadu Dettifoss. Scena z filmu zapadła mi w pamięci tak samo jak sam wodospad.

Z parkingu znajdującego się po wschodniej część kanionu, spacerkiem wzdłuż niego doszliśmy do tego niewiarygodnego cudu natury. Pomimo, iż na Islandii,  co chwila widać to większe, to mniejsze wodospady, a po początkowych zachwytach nad każdym, który widzieliśmy spowszechniały nam one, to ten miał znowu w sobie to coś. Jest to najpotężniejszy wodospad europy. Woda spadając z wysokości 45m,  przez 100m przełom wytwarza energie, którą można by zasilić prawie cały Ursynów. Pogoda nas w tym miejscu wyjątkowo rozpieściła przyjemnym słońcem. Powygrzewaliśmy zmarznięte kości, przyglądając się malowniczej scenerii.

Dettifoss

podrozemaleduze.com Dettifosspodrozemaleduze.com Dettifosspodrozemaleduze.com DettifossDettifosspodrozemaleduze.com wodospad Dettifosswodospad Dettifosswodospad Dettifosswodospad Dettifosspodrozemaleuze.com wodospad Dettifosspodrozemaleduze.com wodospad Dettifosswodospad Dettifoss

 Następnie udaliśmy się w stronę wulkanu Krafla. W drodze towarzyszyła nam majacząca się cały czas na horyzoncie góra,  która wyglądała niczym namiot cyrkowy. Niedziałający wskaźnik paliwa, naprawiony w warsztacie przestał działać po przejechaniu zaledwie kilku kilometrów. z tego powodu cały czas nie wiedzieliśmy ile paliwa jeszcze mamy. Posiłkowaliśmy się licznikiem przejechanych kilometrów. Wyświetlacz kilometrów tez nie działał poprawnie i wyświetlał niepełne cyfry. Do tego Kuba usłyszał inną informacje na temat możliwości kilometrowych jednego baku, a ja inną. Uśredniając informacje byliśmy w tym momencie mocno na rezerwie. Mieliśmy możliwość pojechania do oddalonej o kilka kilometrów stacji i wrócenia w stronę wulkanu albo zaryzykowanie i pojechanie najpierw na wulkan, a później na stacje. Wybraliśmy to drugie i jak to u nas czasami bywa znowu z duszą na ramieniu jechaliśmy do celu.

U podnóża obszaru wulkanicznego Krafili znajduje się elektrownia geotermalna napędzana parą, która pochodzi z komór magmowych. Islandczycy bardzo sprawnie wykorzystują potencjały swojej wyspy. Energią pochodzącą z wnętrza ziemi jest ogrzewane ponad 80% domów.  Dotarliśmy do znajdującego się w kraterze jeziora Viti. Kolor jego wody fajnie kontrastował z otaczającą go pomarańczową ziemią. Z rantu krateru rozpościerał się z jednej strony widok na jezioro w całej jego okazałości, a z drugiej na industrialne podnóże wulkanu. Z obawy przed stanięciem samochodu z powodu braku paliwa nie penetrowaliśmy dalej  obszaru Krafli. Po drodze naszą uwagę przykuł znajdujący się przy drodze prysznic.  Zasadziliśmy się na skorzystanie z możliwości umycia się i wracając nie omieszkaliśmy sprawdzić czy leci z niego ciepła woda. Leciała :). Pomimo, iż śmierdziała zgniłym jajem (w kranach ciepła woda też tak pachnie) prysznic był miłym przeżyciem i kontrastem to panujących wietrznych i zimnych warunków pogodowych. W końcu się udało chwile wygrzać, no i umyć ;).

Krafla / Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

podrozemaleduze.com Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

Krafla Viti

podrozemaleduze.com Krafla Viti

Zadowoleni i pachnący namierzyliśmy stacje benzynową. Z pełnym bakiem i paczkami suszonej ryby dotarliśmy do miejsca, gdzie miały znajdować się groty z ciepłymi źródełkami, ale takowych nie znaleźliśmy. Objechaliśmy jezioro Myvatn. Powierzchnia jego usłana jest kilkudziesięcioma wysepkami, a przy brzegu wyrastają uformowane przez wybuchy gazów pseudokratery. Chcieliśmy trochę odpocząć i polenić się nad jeziorem, ale byliśmy zmuszeni zrezygnować z tego pomysłu z powodu na brak bezpośredniego do niego dostępu  oraz wiejącego niemiłosiernie wiatru. Zatrzymaliśmy się jedynie w celu przygotowania obiadu. Kuba sprytnie skrył się z grillem przed wiatrem w jednej z dziur. W czasie pobytu na powietrzu przekonaliśmy się na własnej skórze, dlaczego to jezioro nazywa się tak jak się nazywa, czyli w tłumaczeniu jezioro much/komarów. Natrętne pchały się wszędzie. Myślę, że na obiad oprócz kurczaka zjedliśmy tez kilka z nich. Masakra.

Myvatn

podrozemaleduze.com Myvatn

podrozemaleduze.com

Myvatn

Myvatn

Myvatn

Myvatn

Myvatn

Myvatn

podrozemaleduze.com Myvatn

podrozemaleduze.com Myvatn

Pod wieczór gubiąc się trochę po drodze i nadkładając kilometrów dojechaliśmy do kolejnego wodospadu tym razem Godafoss, czyli Bogów. Ponieważ był już to kolejny widziany przez nas wodospad nie zrobiła na takiego wrażenia jak poprzednie (jak byłby to jeden z pierwszych to na pewno posypałyby się ochy i achy). Doszliśmy do wniosku, że jeśli chodzi o wodospady to już nie chcemy ich specjalnie oglądać.

islandia krajobrazislandia krajobrazislandia krajobraz

islandia krajobraz

Godafoss

Godafoss

Godafosspodrozemaleduze.com Godafoss

W miejscowości  Akureyri zatrzymaliśmy się w porcie z nadzieją na znalezienie jakiś owoców morza prosto od rybaka, ale skończyło się tylko na obejrzeniu kutra. Jak pokazał później czas, mimo iż Islandia jest jednym z większych producentów ryb, to ani w porcie, ani w sklepie przez cały czas pobytu ich nie znaleźliśmy. Chyba mieliśmy pecha.

Okolice Akureyri

AkureyriAkureyriAkureyriAkureyriAkureyriAkureyriAkureyri

You Might Also Like