Pavilosta. Do tego miejsca trafiliśmy zupełnie przypadkiem. Jadąc z Mierzei Kurońskiej przy wybrzeżu w stronę Łotwy, cały czas padało. Pogoda pokrzyżowała nam plany zobaczenia jeszcze kilku miejsc na Litwie. Jechaliśmy więc przed siebie, przekroczyliśmy granice i dalej cały czas padało. Szkoda nam było tak szybko przejechać zachodnie wybrzeże, wiec odbiliśmy w końcu z głównej drogi na pierwsze lepsze miasteczko, gdzie chcieliśmy się zatrzymać na noc licząc na lepszą pogodę na następny dzień.
Miasteczko dość szybko nas urzekło swoim klimatem. W niemałym stopniu miała wpływ na to tutejsza architektura. Mieszanina starych domków i nowoczesnych, lecz utrzymanych w tradycyjnym stylu (bryłą lub poprzez użyty materiał na elewacji) domów letniskowych.
Większy wpływ miała jednak natura, którą otoczone jest miasteczko. Ciągnąca się kilometrami piaszczysta plaża, po której dało się jechać rowerem, a wzdłuż niej piękny las okalający Pavilosta.
W spędzeniu fajnego czasu nie przeszkodziła nam pogoda w kratkę. W podróży często takie miejsca znalezione bez planu, które do tego są trochę takim prywatnym odkryciem, mocno zapadają w pamięci.