ALBANIA
Po wjechaniu do Albanii trochę poczuliśmy się jak w domu. Przypomniał się nam nasz roadtrip po Bałkanach w 2014 roku, kiedy to region ten, a przede wszystkim Albania stały się bliskie naszemu sercu. Zatrzymaliśmy się w miejscowości nadmorskiej Saranda, aby zobaczyć co się zmieniło od naszego ostatniego pobytu tam. Zmieniły się nieco ceny na wyższe, a na pustych wcześniej parcelach wyrosły kolejne hotele. Nie omieszkaliśmy po drodze dogodzić naszej umorusanej Weście i zaprowadziliśmy ją do samochodowego SPA, gdzie panowie pieczołowicie się nią zajęli, a my pogawędziliśmy o Lewandowskim.
Lżejszą od nadmiaru błota i kurzu ruszyliśmy dalej, w stronę gór, w które po pewnym czasie wjechaliśmy. Zaczynało się ściemniać. Wąska szutrowa droga coraz bardziej wiła się w głąb gór. Po drodze praktycznie nie było żywej duszy. Tylko my i para żółwi kroczących w poprzek ścieżki.
obudzilismy sie z widokiem na „parujace” gory. Tego dnia mieliśmy okazje zjeść po drodze super albańskiego fast fooda, którym było ciasto do pizzy zawinięte w formie kebabu, wypełnione tym czym się chciało i na koniec w całości zapieczone. Proste, szybkie i pyszne.
Pozwoliliśmy się tez GPSowi wyprowadzić dosłownie w pole. Zjechawszy z głównej drogi od początku mieliśmy wątpliwości, czy oby na pewno dobrze jedziemy, ale cisnęliśmy dalej, aż do momentu, kiedy samochód stanął w błocie. Po wjeździe do Albanii pogoda diametralnie się załamała i samochód wypychaliśmy w błocie za kostki i ścianie deszczu. Udało nam się na szczęście samodzielnie wyjechać stosując technikę podkładania czego da się pod koła i rozkołysania samochodu na biegu dodając i puszczając gaz.
CZARNOGÓRA
Przemoczeni dojechaliśmy do Czarnogóry, gdzie znaleźliśmy mogło by się wydawać idealną miejscówkę na nocleg. Była to duża zatoczka przy drodze z niesamowitym widokiem na rozlewiska znajdujące się w dole. Dramaturgii widokowi dodawały nisko osadzone chmury i przebijające się przez nie promienie zachodzącego słońca. Ja od początkui miałam wątpliwości co do tego miejsca. Znajdowała się tam budka wyglądająca na targowa, ale była w takim stanie, a do tego pozamykana na trzy spusty, że wyglądała raczej na nie używaną. Dodatkowo podejrzane było częściowe podwyższenie terenu z wystającymi rurami, które wyglądało mi na jakieś fundamenty. Kuba jednak się uparł, aby właśnie na tych podwyższeniach stanąć, by być dalej od drogi, a bliżej urwiska. Nieźle się w tym miejscu rozgościliśmy. Wieczorem grilik, a rano prysznic podczas którego Kuba został przyłapany nago przez parkę, która przejeżdżając postanowiła podejść bliżej i zrobić sobie foto na tle widoku.
Jak już zaczęliśmy się pakować i zbierać do drogi podjechał biały mercedes załadowany towarem. Wysiadł z niego brzuchaty bamber i idzie do nas. Powiedział nam, że tu, gdzie stoimy to jego teren i że na budce wisi ogłoszenie że apartamenty należą do niego i podany jest telefon, co za tym idzie należy nam się mandat, czy też opłata za postój. Jakie apartamenty? Przecież tu nic nie ma! No i zaczęła się dyskusja, która przerodziła się w nieprzyjemna kłótnię. Bo on w zaparte, a my nie mieliśmy zamiaru płacić. Zaczął fotografować nasz samochód i straszyć policja, no to my zaczęliśmy fotografować jego. Wyprowadziło go to tak z równowagi, że trochę się przestraszyłam i kazałam Kubie wsiadać i szybko odjechać. Tak tez zrobiliśmy i z melą na samochodzie wystartowaliśmy przed siebie w długą. Kurczę co jesteśmy w tym kraju to jakoś źle trafiamy na osoby, przez co wyrabia nam się nieprzychylna opinia o mieszkańcach. Szkoda, bo to taki piękny mały kraj.
BOŚNIA I HERZEGOWINA
Jadąc do w stronę Polski droga prowadziła nas jeszcze przez Bośnie i Hercegowinę, gdzie w jednym z miasteczek zatrzymaliśmy się odpocząć i posilić. Nie wiedząc co zamawiamy, bo my ni w ząb po bośniacku, a oni po angielsku, trafiliśmy na super dobry obiad tylko zamiast kawy z mlekiem dostaliśmy kakao.
CHORWACJA
W Chorwacji zatrzymaliśmy się na trochę w Makarskiej. Zwiedziliśmy miasteczko, zjedliśmy lody i poleżeliśmy na zatłoczonej plaży, korzystając z ostatniej szansy kąpieli w morzu podczas wyjazdu. Odwiedziliśmy jeszcze miasteczko Baska.
Kiedy podczas drogi nadeszła pora na znalezienie miejsca na nocleg zaczęliśmy się nad nim aktywnie rozglądać i w między czasie szukać czegoś na mapie. Niestety. W Chorwacji nie jest łatwo coś znaleźć. Wszystko zabudowane, ogrodzone, czy też prywatne, a na zatokach przy drodze odradzane jest zatrzymywanie się, bo podobno Chorwaci są konfidentami i od razu wzywają policje. Rzeczywiście śladu, bo vanach, czy kamperach tam nie było.
Dopiero w nieco większym Omiš przycupnęliśmy na parkingu przy centrum handlowym, nieopodal wjazdu na mega drogi kemping. W nocy towarzyszyła nam odgłosami bardzo intensywna burza.
Rano postanowiliśmy zwiedzić miasteczko, bo już jadąc przez niego wieczorem zaciekawiło nas jego położenie i wygląd. Przyklejone jest do masywu skalnego i przedzielone ujściem rzeki tworzącej kanion. Samo w sobie też jest urokliwe z typową dla Chorwacji nadmorskiej zabudową.
Pa pa Bałkany. Lecimy do Austrii. Kolejny przystanek Graz.