Cały dzień spędziliśmy żeglując pod okiem mojego taty po jeziorze Niegocin. Wiatr nie był za silny ale sprzyjał nauce żeglarstwa. Pierwszy kurs obraliśmy na budowę rodziców domu. Następnie udaliśmy się do zaprzyjaźnionej restauracji Pod Czarnym Łabędziem. W czasie rejsu Kuba poznał, a ja sobie przypomniałam żeglarskie komendy, nazwy osprzętu żaglówki, znaki na wodzie np. takie jak chuda Niemka i gruba Ruska 😉 itp. Po powrocie do portu mężczyźni wzieli się za klar na pokładzie. Ja poszłam po zimne piwko, które umiliło nam robotę. Kuba złapał po swoim pierwszym razie na żaglówce bakcyla i po powrocie chcemy zrobić patent żeglarski. Pełni wrażeń zasnęliśmy szybko po wybornej kolacji z moimi rodzicami i dobrym malbecu.