Wigry
Pisanie bloga przeciągnęło mi się do południa. Tak to jest jak się nie uzupełnia na bieżąco. Na szczęście mieliśmy jeszcze sporo czasu na kempingu ponieważ wjechaliśmy tam na 24h. W miedzy czasie Kuba przygotował śniadanie, pozmywał naczynia, przekąpał się z psem, poczytał książkę i zaliczył krótką drzemkę. Jak tylko skończyłam uzupełnianie bloga wypożyczyliśmy łódkę. Zwiedziliśmy nią trochę jezioro Wigry od strony wody, we trójkę zaliczyliśmy kąpiel, a we dwójkę trochę popracowaliśmy nad mięśniami wioślarza. Z kempingu wyjechaliśmy ok. 16. Postanowiliśmy się pokręcić trochę wokół Jeziora Wigry.
W miejscowości Wigry zwiedziliśmy były klasztor Kamedułów. Zgłodniali sugerując się pozytywna opinią w internecie poszliśmy na obiad na kemping u Haliny. Za rozsądną cenę zaserwowano nam pyszny domowy zestaw obiadowy składający się z zupy, drugiego dania z kotletów jak dla atletów, podsmażanych ziemniaczków i trzech misek rożnych surówek. Do tego kompot i sernik na deser. Ilość mimo chęci nie do przejedzenia, z czego zadowolony był Czekoladyn. W poszukiwaniu miejsca postoju objechaliśmy jezioro dróżkami prowadzącymi przez wiejskie, pełne przyrody krajobrazy. Zatrzymaliśmy się w wiosce Gawrych Ruda. Obok znajdowała się knajpka gdzie przygrywał znane przeboje muzyk. Posiedzieliśmy tam trochę. Resztę wieczoru spędziliśmy na molo przyglądając się płaskiemu jezioru i pływający po nim łabędzią.