ISLANDIA ISLANDIA 4x4 || 2015

ISLANDIA || Reykjavik i nasze pożegnanie Islandii w Keflaviku

Reykjavik

Dzisiaj na tapecie Reykjavik. Jedyne miejsce na Islandii, gdzie można poczuć trochę wielkomiejskiej atmosfery, której już nam troszeczkę zaczęło brakować. Natura jednak i w tym miejscu nie daje o sobie zapomnieć. Miasto otoczone jest fiordami, oblane jest w większej mierze przez ocean, a na horyzoncie majaczy się góra Esjia.

Samochód zostawiliśmy niedaleko centrum i miasto zwiedziliśmy na piechotę. Zaczęliśmy od spaceru po porcie. W czasie oglądania potężnych kutrów szukaliśmy słynnej budki z hot-dogami, w której podobno stołował się sam Bill Clinton. Niestety nie znaleźliśmy jej.

Lubimy klimat targowisk za ich lokalne jedzenie, ludzi, zapachy i atmosferę gwaru. Udaliśmy się na tutejszy pchli targ Kolaportid, ale tak szybko jak do niego weszliśmy tak szybko wyszliśmy. W ogóle nie miał klimatu. Wystawione rzeczy nie były ciekawe, a i  pachniało w nim nieładnie.

Listasafn Reykjavikur

Hot doga zjedliśmy w końcu na placyku przy głównej ulicy Laugavegur. Reykjavik ma kilka interesujących muzeów. Pierwszym, jakie zobaczyliśmy w  było muzeum sztuki Listasafn Reykjavikur. Zobaczyliśmy tam kilka przykładów Islandzkiej sztuki nowoczesnej w wykonaniu Kathy Clark, Erro i Richarda Serra. W bibliotece obejrzeliśmy tez kilka albumów. Trzeba przyznać, że Islandzcy artyści maja potencjał.

Harpa

Następnie poszliśmy zobaczyć z bliska i od środka szklany budynek Harpy mieszczący salę koncertową Opery Symfonicznej i Opery Islandzkiej oraz liczne sale konferencyjne. Jest to jedno z bardziej wyróżniających się miejsc w Reykiaviku. Przeszklona fasada jest bardzo charakterystyczna i robi robotę. Zasłużenie projekt otrzymał najważniejszą europejską nagrodę architektoniczną – Mies van der Rohe Award .

Centrum i Muzeum Fallologiczne

Główną ulicą pełną restauracji, sklepów z kiczowatymi pamiątkami i sklepami z dobrym skandynawski designem doszliśmy do kolejnego muzeum tym razem penisów. Islandzkie Muzeum Fallologiczne posiada w zbiorach ponad 200 penisów przeróżnych zwierząt. Największy należał do kaszalota, a najmniejszy do chomika. Wysuszone i dryfujące w formalinie członki robią dość niesmaczne wrażenie.

Galeria Listasafn Asi i kościół Hallgrimskirkja

Odwiedziliśmy jeszcze galerię Listasafn Asi i zobaczyliśmy kościół Hallgrimskirkja. Jest to jeden z najwyższych budynków w kraju. Betonowa elewacja nawiązuje do bazaltowych kolumn, które znajdują się np. przy wodospadzie Svartifoss.

Zgłodniali po spacerze chcieliśmy zjeść obiad, a najlepiej zupę rybną w restauracji z kuchnia Islandzką. Znalezienie takie okazało się wyczynem, prawie niemożliwym. Przeszliśmy wzdłuż cała główną ulice trzy razy (niemała odległość), zahaczając o przylegle do niej uliczki. Reykjavik oferuje restauracje chyba ze wszystkimi kuchniami świata, ale nie z lokalną. Były może ze dwie, ale bardzo drogie i otwarte dopiero za jakiś czas. Zrezygnowani i z nogami wchodzącymi w cztery litery wybraliśmy jakąś sieciówkę na wzór naszego Szwejka. Jedzenie takie se, a ceny jak to na Islandii wysokie.

Kupiliśmy jeszcze kilka pamiątek i zawinęliśmy się z Reykjaviku w stronę Keflaviku. Wizyta w tej stolicy nie zerwała nam czapek z głów. Na plus była niska kolorowa zabudowa miasta i często widoczne formy street artu. Może trzeba pobyć tu dłużej, aby złapać jej klimat.

Keflavik

Zatrzymaliśmy się na skalnym pustkowiu pod Keflavikiem nieopodal wybrzeża. Nie wiem, co to było za miejsce, ale co jakiś czas słychać było w oddali wystrzały, a na ziemi w okolicach samochodu można było znaleźć łuski po nabojach.Następnego dnia samolot mieliśmy dopiero pod wieczór. Nie mieliśmy już, czego zwiedzać w okolicy. Pospaliśmy nieco dłużej. Pojechaliśmy do sklepu Bonus kupić do polski kilka tutejszych rarytasów. Chcieliśmy tez zatankować samochód na pobliskiej stacji, ale okazała się ona tą siecią stacji, na której nie potrafiliśmy zatankować. Automaty nie czytały naszych kart. Mieliśmy jednak fart i od jednej Pani dostaliśmy kartę na paliwo z kilkoma litrami do zatankowania. Ponieważ ona już wyjeżdżała karta nie była jej potrzebna. Na kolejnej stacji tez nie mielimy szczęścia, bo okazało się, iż nie mamy środków już na koncie (ehhh te ceny). Udało nam się jednak jakoś je zebrać.

Resztę dnia umililiśmy sobie wizyta na jednym z kompleksów basenowych, które sa jedna z tańszych atrakcji na Islandii. Cały dzień pobytu na nim kosztuję około 15zł. Korzystaliśmy z basenów znajdując się na zewnątrz oraz sauny. W każdym była ciepła woda, ale różniły się one temperaturami. Najprzyjemniejszy był płytki z najcieplejsza woda. Tam gdzie się było zanurzonym odczuwało się miłe ciepło, a części nad woda były smagane chłodnym wiatrem.Po przyjemnościach przyszedł czas spakowania naszego dobytku i powrotu do kraju.Na Islandię na pewno jeszcze wrócimy. Zobaczymy wtedy ominięty interior i półwysep Snæfellsnes. Myślę, ze warto też zobaczyć te wszystkie krajobrazy zimą.

You Might Also Like