Bilety
Islandia chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Impulsem do podjęcia decyzji o wyjeździe było pojawienie się nowego połączenia w dostępnej cenie Wizzairem z Gdańska. Jak zobaczyłam informacje o wprowadzeniu przelotów byłam właśnie rozkrokiem między spotkaniami. Na konsultacje z Kubą i zakup biletu miałam niespełna 5 minut. Na spontanie wybrałam daty i szybko wklepałam pełna obaw czy dobre dane do rezerwacji. Jeszcze trochę komplikacji z płatnościami i bilety mieliśmy w kieszeni. Jedziemy na 10-cio dniowy wypad marzeń!
Samochód
Zazwyczaj podróżujemy naszym busikiem, który daje nam możliwość bycia codziennie w innym miejscu i spania tam gdzie nam się podoba nie widzieliśmy zatem innej możliwości, jak wypożyczenie na miejscu samochodu, w którym byśmy mogli też spać. Z przezorności mając na uwadze, iż nie tylko my zdecydowaliśmy się na zakup tych biletów i nie tylko my będziemy szukali raczej jak najtańszego środka transportu, zaczęłam się rozglądać za samochodem już następnego dnia po zakupie biletu.
Był to dobry krok, ponieważ tańsze opcje znikały jak świeże bułeczki, a te tańsze i tak były drogie. Po przejrzeniu wielu ofert w końcu trafiłam na firmę IcePole prowadzoną przez polaków, której oferta była najkorzystniejsza. Wystarczyła krótka rozmowa na czacie i mieliśmy zarezerwowanego i to jeszcze z rabatem (100 000 isk / 10dni) Nissana Terrano.
Bankomat
Na lotnisko w Keflaviku po całodniowej podroży z Warszawy przez Gdańsk dotarliśmy pod wieczór (lot umiliły nam widoki norweskich fiordów). Na miejscu czekał na nas z samochodem Pan z IcePole.
Umówiliśmy się z nim na płatność za samochód gotówką z góry. Takowej ze sobą nie wzięliśmy. Pieniądze na samochód chcieliśmy wyciągnąć na lotnisku z bankomatu. I to był kosztujący nas ogromne odsetki (8-10%) za wypłatę błąd. Co więcej, najpierw nasza karta odmówiła wypłacenia takiej kwoty, przez to nie obyło się bez telefonu do banku. Jak w perspektywie będzie komuś potrzebna gotówka na Islandii, to warto wziąć ze sobą jakąś walutę do wymiany w kantorze, ale tylko tyle ile wiemy że się przyda, ponieważ na Islandii dosłownie wszędzie można płacić kartą. Trochę nas ta przeprawa z wypłacaniem pieniędzy wytrąciła z dobrych humorów.
Zaczynamy przygodę
Po obejrzeniu naszego przyszłego domu okazało się, że kilka drobiazgów jak otwieranie szyby czy wskaźnik paliwa nie działa. Podjechaliśmy zatem do znajdującego się nieopodal lotniska warsztatu IcePole. Przy okazji naprawienia usterek miłe chłopaki wymontowali nam tylne fotele, by spało nam się wygodniej oraz podarowali nam gąby, aby zniwelować bagażnikowe nierówności.
Było już na tyle późno, ze nie było sensu zaczynać zwiedzania. Podjechaliśmy do pobliskiej miejscowości Njarðvík, aby coś tam zjeść, rozgościć się w naszym samochodzie i zebrać siły na następny dzień. Posililiśmy się pizza, a na nocleg wybraliśmy wybrzeże przy porcie.
Już w pierwszych minutach pobytu islandzka kapryśna pogoda dała nam się we znaki. Wiatr zacinał mżawka niemiłosiernie, a w samochodzie po wyłączeniu ogrzewania robiło się naprawdę chłodno. A no i zapomniałam dodać, że jest około północy, a nadal jest widno. No nic. Trzeba się przystosować 🙂