ALBANIA EUROPA BUSEM || 2014

Albania || Środkowa Albania. Park Narodowy Pisha Divjakes, Kruje, Shengjin

Plaża pomimo iż była bardzo duża i piaszczysta nie spodobała nam się. Wszędzie walały się śmieci. Infrastruktura w postaci restauracji, miejsc parkingowych, leżaków, kempingów wyglądała jak by znajdowała się w trzecim świecie dobrych kilka lat temu. Nie była ona nam do niczego potrzebna ale straszyła swoja obecnością. Wraz z wzmagającym się wiatrem ( idzie zmiana pogody ) zwialiśmy szybko w dalszą drogę.

Przed miejscowością Fier zrobiliśmy przyjemność westce w albańskiej ręcznej myjni Lavazha -najbardziej rozpowszechnionym small biznesie w całym kraju. Koszt mycia samochodu wraz z dwoma kawami espresso to 300 lek (ok 10zł). Po raz kolejny wspominam o cenach ale trudno mi przemilczeć ten fakt, że jest to jeden z tańszych krajów w europie i puki tak tu jest warto z tego korzystać. Umycie samochodu oczywiście nie obyło się bez rozmowy z właścicielem i jego synem. Dopytywał jak wygląda sprawa myjni w Polsce.

Park Narodowy Pisha Divjakes

Czystym samochodem Pojechaliśmy do Parku Narodowego Pisha Divjakes. Po drodze na ulicy minął nas kamper z polski zaczepiając przez okno- dzień dobry. W parku liczyliśmy na miły spacer w lesie między mokradłami podczas, którego będziemy mieli możliwość podziwiania fauny i flory. Tak nie było. Przejechaliśmy przez lasek drogą odgrodzoną od niego i dojechaliśmy do małego „kurortu” stamtąd wjechaliśmy na ogromną plażę. Na naszą niekorzyść wiatr tak zawiewał piach iż nie dało się wyjść z samochodu aby nie nałapać go wszędzie. Odbiliśmy na mokradła. Tam oprócz jednego latającego pelikana nic ciekawego nie ujrzeliśmy na horyzoncie dlatego zawróciliśmy. Albo park jest przereklamowany albo wjechaliśmy do niego nie od tej strony co trzeba ale nie był wart dojazdu do niego.

W pobliskiej miejscowości zatrzymaliśmy się aby wyrzucić śmiecia (do kontenera 😉 ) i zaplanować trasę . W tym momencie ponownie spotykamy wspomniany polski kamper. Zatrzymał się obok. Okazuje się, że podróżuje nim wytrawny kamperowiec wraz z synem i dwoma psami. Trochę czasu spędziliśmy na rozmowie stojąc na ulicy. Ponieważ zarówno my jak i oni szukaliśmy w miarę dzikiego miejsca na nocleg w pobliżu morza umówiliśmy się na sms w razie znalezienia takowego przez kogoś z nas.

Środkowa Albania

Obraliśmy kierunek w stronę granicy z Czarnogórą. Mijając kolejne śmieciowiska, karykaturalna architekturę, wszędzie obecny kurz i bałagan mający miejsce w tym bardzo nieciekawym dla oka i ducha regionie Albanii postanowiliśmy dnia następnego zmienić lokalizacje na Czarnogórę. Jest to zdecydowanie biedny i mało turystyczny region. Nie polecamy rozpoczęcia zwiedzania Albanii od części środkowej- można się szybko do niej zrazić, a nie słusznie. A propos architektury trzeba wspomnieć iż większość domów jest nie dokończona, a zamieszkała. Dajmy na to dom ma trzy piętra, a wykończone i zamieszkałe jest jedno lub pół. Zaobserwowaliśmy też iż często na domu wisi jakaś kukła, maskotka lub lalka. Nie wiemy tylko nadal dlaczego.

Kruje

Chcieliśmy dać jeszcze jedną szansę temu regionowi i odbijając kilka kilometrów z trasy znaleźliśmy się w miejscowości Kruje. Atrakcją miała być jej stara część z bazarem Tureckim i zamkiem. Na jednej ze stron internetowych przeczytałam, że ta miejscowość nazywana jest Albańskim Krakowem. Jak się okazał z Krakowem to ma chyba tylko wspólny początek rejestracji samochodu KR. Spotkaliśmy się za to w niej pierwszy raz z nagabywaczami i naciągaczami to na parking to na magnesik.

 Shengjin

Na nocleg wybraliśmy na mapie niedużą miejscowość nadmorską Shengjin. Okazała się bidnie wyglądającym nieco opuszczonym kurortem bez utwardzonej drogi przy promenadzie. Zadowoliliśmy się w niej pizza na kolacje. Na mapie zobaczyliśmy, że za cyplem znajduje się jej dalsza część z dużymi plażami. Aby się tam dostać trzeba przejechać przez teren militarny. Zafascynowani jego wyglądem zatrzymaliśmy się aby zrobić zdjęcia. Spotkaliśmy tam najpierw parę polaków wracających ze spaceru, a chwilę potem pojawił się znajomy kamper. Skoro spotkaliśmy się zupełnie przypadkowo po raz trzeci to postanowiliśmy razem spędzić wieczór. Znaleźliśmy fajne miejsce w lasku blisko morza. Przygotowaliśmy zrzutową kolacje i w blasku piorunów szalejących nad morzem spędziliśmy czas na rozmowach. Do samochodów przegonił nas ulewny deszcz. Burza towarzyszyła nam przez prawie całą noc, a miejsce noclegowe zmieniliśmy na drogę położoną wyżej ponieważ woda dodatkowo ściekająca z góry zaczęła tworzyć rzeczkę wokół nas.

Następny dzień spędziliśmy w miasteczku nadrabiając zaległości w blogu oraz na drobnych pracach przy samochodzie. Czas zleciał na tym aż do późnego popołudnia kiedy ruszyliśmy bliżej granicy z Czarnogórą i zatrzymaliśmy się w przypadkowo znalezionym fajnym miejscu przy jeziorze Szkoderskim.

Mieliśmy wieczorem przekroczyć granicę ale stwierdziliśmy, że jeszcze trochę odpoczniemy, weźmiemy prysznic i dokończymy sprawunki na spokojnie jeszcze a Albanii.

You Might Also Like