Z miejsca noclegu mieliśmy już niedaleko do granicy Albanii, którą udało nam się przejechać bez większych problemów. Sprawdzili jedynie dokumenty i po chwili byliśmy w Albanii. Obraliśmy kierunek na Korce.
Wiodła tam jedyna, praktycznie jednopasmowa droga. Znajdowała się przy niej masa stacji benzynowych. Z daleka wyglądających na nowoczesne, z dużym zapleczem w postacie sklepu, baru itp. Po podjechaniu bliżej okazywało się że jedynym zapleczem jest mały pokoik z fotelem, w którym czekał obsługujący stacje. Reszta budynku świeci pustkami. Wybudowane ale nie ukończone stacje czekają tu na lepsze czasy. Nie udało nam się też na żadnej zatankować ponieważ o płaceniu kartą można w Albanii w większości miejsc zapomnieć. Drugim przy drożnym biznesem były stragany z owocami i warzywami z dominującą w ilości cebulą.
W Korce załatwiliśmy niezbędne po wjechaniu do kolejnego kraju sprawy jak internet i lokalna gotówka. Przeszliśmy się po centrum, gdzie kwitł handel wszystkiego. Trafiliśmy też na pyszną, świeżo mieloną na miejscu kawę. Ludzie na Bałkanach ewidentnie łakną rozmowy z turystami. Nie ważne na jaki temat i w jakim języku. Tym razem zaczepił nas pracownik kawiarni. Twierdził iż pierwsze uniwersytety były w Polsce. Pokazał nam też swoją kolekcje znaczków przedstawiających głównie dyktatorów min. Hitlera i Stalina. Wjechawszy do Korce znaleźliśmy się w innym świecie. Czas tu nieco się cofnął, a rozwój zatrzymał. Na dziurawych drogach królują mercedesy, a w powietrzu czuć jeszcze powiew komunizmu. Tłem do tego są dziewicze szczyty górskie.
Kolejne 100 kilometrów pokonaliśmy wąską, połataną dróżką prowadzącą przez niesłychanie wysokie góry. Przeprawa zajęła nam pół dnia. Po drodze skorzystaliśmy z dobrze już nagrzanego solar showera.
Wieczorem znaleźliśmy się w Permecie. Przeszliśmy się na rynek zjeść kolacje. Centrum miasteczka o tej porze tętniło życiem. Dorośli oddawali się relaksowi i rozmową, a dzieci zabawą między parkiem, pomnikiem upamiętniającym drugą wojnę światową, a socjalistycznymi budynkami. Zasiedliśmy w jednej z hotelowych restauracji trącącej myszką.
Na nocleg zatrzymaliśmy się na jednej z bocznych uliczek. Staliśmy się tym samym obiektem najlepszej zabawy dla lokalnych dzieci. Biegały w koło busa, pukały, zaglądały i wyśpiewywały eine kleine polska.
Macedonia
Albania