Gjirokastra
W drodze na wybrzeże zatrzymaliśmy się w mieście Gjirokastra, gdzie urodził się były albański prezydent Envera Hodża. Początkowo w wąskie uliczki starówki wjechaliśmy busem i to był błąd. Z ich plątaniny trudno było się wydostać. Brukowane dróżki prowadziły to w dól to w górę, większość była jednokierunkowa lub nagle się okazywało iż w ogóle nie przejezdna np ze względu na jej remont. W końcu udało nam się wróci do punktu wyjścia i tym razem poszliśmy zwiedzać uliczki przy starych kamiennych domkach pokrytych łupkiem pieszo.
Spragnieni dobrego jedzenia stwierdziliśmy żę wykorzystamy przystępne ceny w Albanii i będziemy stołować się w restauracjach.
Restauracje jest dość trudno znaleźć. Jest ich stosunkowo niewiele w porównaniu do wszechobecnych barów, kawiarni czy fastfoodów. Trudy poszukiwań wynagradza ciekawe menu, gdzie cena najdroższego dania to zazwyczaj maksymalnie 1000 lek czyli ok 33zł.
Przysiedliśmy w małej domowej knajpce z miłym ogródkiem w zbawiennym cieniu. Zamówiliśmy mój ulubiony grilowany ser oraz skusiliśmy się na zachwalane tutejsze żabie udka. Było to nasze pierwsze doświadczenie kulinarne związane z żabami i wypadło na plus. Mięsko jest delikatne, a w smaku coś pomiędzy kurczakiem a rybą.
Syri i Kalter
Drogi w tym rejonie są dużo lepsze dlatego po kilku dziesięciu minutach jazdy znaleźliśmy się przy Syri i Kalter czyli niebieskim oku. Jest to jedna z największych atrakcji przyrodniczych regionu. Jest to źródło Bistricy największej rzeki regionu. Grota o głębokości 50m przypomina kształtem i kolorem wody źrenicę oka.
Kuba nie omieszkał kilka razy skoczyć w głąb tego oka. Kilkukrotnie w ramach ochłody zanurzyliśmy się w rzeczce. Nie można tego nazwać kąpielą ponieważ woda była prze-zimna. Wytrzymanie w niej ponad 10 sekund przyprawiało o wrażenie łamania kości, a Kuba czuł się jak byłby posypany cały papryczka chilly. Miejsce jest warte zobaczenia. W odbiorze przeszkadzają tylko wszędzie obecne śmieci, które zresztą całej Albanii niestety odbierają uroku.
Ksamil
Ochłodzeni, z uzupełnionymi zapasami wody pojechaliśmy na wybrzeże do miejscowości Ksamil. Nie udało nam się tam znaleźć dzikich plaż ale znaleźliśmy miejsce z bezpośrednim widokiem na morze przy plaży publicznej. Skoro jesteśmy nad morzem nie omieszkaliśmy zjeść na kolacje owoców morza, które przez najbliższy czas będą dominowały w naszej diecie.